Mumbaj day 1
Jak ja nie lubię wyjeźdzać. Zawsze w drodze na lotnisko zastanawiam się: "I po co Ci to było". Zamiast siedzieć na kanapie, to szlajać się zachciało....
Droga w sumie dobrze minęła. Dobrze, czyli bez niespodzianek. Planowo.... Skupiłem się... 6.20 z Gdańska, 3 godziny w Monachium i planowo zakończyłem w Mumbaju o 23.10 czasu już lokalnego. Jestem teraz do przodu o 3.5 godziny. Piszę przed 2 a u was jeszcze ledwo po 22. Tyle informacji o czasie.
Mumbaj day 2
Dzisiaj pierwszy dzień, więc postanowiłem przejść się pod Bramę Indii po drodze rozkoszując się architekturą. Pierwsze foty zawsze nieudane, a przy architekturze napinki nie ma. W Mumbaju oprócz architectury pokolonialnej, która jest wizytówką miasta, jak Victoria Terminal czy High Court, trzeba rozkoszowaź się Art Deco. Jest to drugie skupisko budynków tego kierunku na świecie po Miami. Architectura zasługuje na osoby artykuł, ale to po przyjeżdzie. Teraz tylko relacja z dnia....
Kilka godzin chodzenia w słońcu swoje zrobiło. Zapomniałem podnieść rękawów, co przeważnie robię, więc biało-czerwona na rękach jest. 30 stopni jest tu niezmiennie, bo nawet w nocy tylko kilka stopni słupek idzie w dół.
Mumbaj day 3
Miałem wcześnie wstać, ale jak się nie może zasnąć to później problem z poderwaniem się do boju. Czuję się w Czasie apokalipsy, tylko u mnie wiatrak nie wydaje takich ładnych dźwięków łopat helikoptera będącymi wstępem do The End Doorsów.
Mumbai day 4
Tradycyjnie w nocy nie mogłem zasnąć i bałem się, że rano nie wstanę. Dałem radę wyjść z hotelu po 6 żeby stawić się o godzinie 7 w Shijayi Park w dzielnicy Dadar. Włączyłem tryb oszczędnościowy, a tak na prawdę to chciałem przejechać się słynną kolejką podmiejską. Wcześnie rano, jadę na północ, czyli powinno być pusto. Na Victorii stawiłem się 10 minut później, i śmiało podszedłem do automatu, po bilet. Jedyny automat w którym mogłem opłacić przejazd za gotówkę oczywiście nieczynny, więc i tak musiałem porozmawiać z panem w okienku. Kupiłem sobie w I klasie za 50 rupii, czyli na bogato. II klasa kosztuje 10 rupii, i różnica nie jest duża w wyposażeniu. W przedziale mało osób, pociąg przyśpieszony, więc na 2 stacji już wysiadałem. I bardzo dobrze. Jak zobaczyłem tłum na peronie to cisnęło mi się na usta małe przekleństwo i zanim wysiadłem, 5 hindusów zdążyło już wskoczyć do środka. I to ma być dobra pora i dobry kierunek na podróż? Ja wysiadam....
Mumbai day 5
Dzisiaj dzień odpoczynku, pozwoliłem sobie pospać dłużej. Wstałem o 10 i zacząłem przygotowywać plan ucieczki z Mumbaju. A nie jest to takie proste. W aplikacji sprawdziłem, że są 2 pociągi w sobotę do Nasiku, więc poszedłem na stację kupić sobie bilet. Znalazłem kasę nr 52 dla obcokrajowców, karteczka "Proszę grzecznie czekać" w okienku, więc czekam. Klimatyzowane pomieszczenie, nie śpieszy mi się wyjątkowo, więc po hindusku stoję i bezmyślnie gapie się w sufit. Po 15 minutach przyszedł pan, który oznajmił mi, że nie ma już biletów na żaden pociąg, bo przecież weekend, a kolejka oczekujących jest długa. No trudno, został więc tylko autobus.
Nasik day 6
Nie zaspałem, bo nastawiłem sobie 2 alarmy. Ten drugi zrobił swoje. W tym upale pod wentylatorem spałem może ze 3 godziny. Kierowca był przed czasem, więc nerwówki nie było. Zawiózł mnie pod wskazany adres i nawet znalazłem budę, w której było biuro podróży. Na koniec jeszcze pytam się ile mam mu zapłacić, to mówi 550. Ja mówię, że miało być 450, to żebym mu dorzucił 50, bo musiał wcześnie wstać... Taki żartowniś.
Nasik day 7
Rano spakowałem zdjęcia i ruszyłem szlakiem pamięci. Nie chciało mi się dreptać, bo odległość na godzinny marsz, więc wziąłem tuk-tuka. Wszystkie kursy jakie biorę w Nasiku kosztują mnie 50 rupii. Nawet już nie wnikam w cenę, bo kłócić się o te 10 rupii trochę głupio. Pierwszy punkt programu to miejsce palenia zwłok. I tym razem nie trafiłem na uroczystość pogrzebową, ale odwiedziłem parającą się tym rodzinę. Dowiedziałem się, że osoba która mnie oprowadzała dwa lata temu już nie żyje. W domu spotkałem starsze małżeństwo i to ich tak na prawdę chciałem sfotografować. Zmienił się trochę wygląd pokoju, ale klimat pozostał ten sam.
Nasik day 8
Wczoraj się rozpisałem, więc dzisiaj dla równowagi powinno być mniej tekstu.
Jednym z głównych założeń wyjazdu było spotkanie w szkole, w której byłem 2 lata temu. Problem jest taki, że dzieciaki mają wakacje, ale na szczęście ktoś z kadry dzisiaj był. Porozmawiałem z głównym szefostwem oraz z jedną z dyrektorek z tego zespołu szkół, która chyba będzie najlepszym kontaktem do nawiązania współpracy. Zostawiłem namiary na siebie, i spróbuję jeszcze pod koniec mojej obecności, gdyż jest szansa na jakieś działania, bo część uczniów ma już wrócić z wolnego. Zobaczymy.