Mumbai day 4
Tradycyjnie w nocy nie mogłem zasnąć i bałem się, że rano nie wstanę. Dałem radę wyjść z hotelu po 6 żeby stawić się o godzinie 7 w Shijayi Park w dzielnicy Dadar. Włączyłem tryb oszczędnościowy, a tak na prawdę to chciałem przejechać się słynną kolejką podmiejską. Wcześnie rano, jadę na północ, czyli powinno być pusto. Na Victorii stawiłem się 10 minut później, i śmiało podszedłem do automatu, po bilet. Jedyny automat w którym mogłem opłacić przejazd za gotówkę oczywiście nieczynny, więc i tak musiałem porozmawiać z panem w okienku. Kupiłem sobie w I klasie za 50 rupii, czyli na bogato. II klasa kosztuje 10 rupii, i różnica nie jest duża w wyposażeniu. W przedziale mało osób, pociąg przyśpieszony, więc na 2 stacji już wysiadałem. I bardzo dobrze. Jak zobaczyłem tłum na peronie to cisnęło mi się na usta małe przekleństwo i zanim wysiadłem, 5 hindusów zdążyło już wskoczyć do środka. I to ma być dobra pora i dobry kierunek na podróż? Ja wysiadam....
Tyle ile jechałem pociągiem, tyle zajęło mi wyjście z dworca. Rynek na dworcu już trwał w najlepsze i dla przechodniów pozostawiono tylko wąskie przejścia. Oczywiście tylko ja się śpieszyłem. Reszta jak w jakimś amoku szurała klapkami po bruku.
Do parku miałem jeszcze 2 km, a już było po 7 więc postanowiłem wziąć taxi. Taxi mają taksomierze w środku i te nowe podają już cenę do zapłaty. Stare mocowane na zewnątrz miały przeliczniki, więc teraz to komfort. Tylko trzeba sprawdzić, żeby taksometr został zresetowany przy wejściu. Pierwsza stawka jaka się pojawia to 22 rupie. Trasa jaką przejechałem za 50 rupii (no mogłem tez za 10 spróbować) taksówką będzie ok 200.
No właśnie i po co się tak śpieszyłem do tego parku pewnie się zastanawiacie. Na Mallakhamb.
W dosłownym tłumaczeniu słowo Mallakhamb oznacza ,,zapaśnik ze słupa”. Hinduska forma gimnastyki, która uważana jest za pierwowzór Pole Dance, skupiona jest przede wszystkim na elementach siłowych i polega na wykonywaniu ewolucji akrobatycznych na wiszących linach oraz wbitych w ziemię 2,6 metrowych, drewnianych słupach zwężanych ku górze. Średnica pali do Mallakhamb u podstawy wynosi 55 cm, natomiast na szycie 35 cm. Ich charakterystyczną cechą jest także wierzchołek w kształcie kuli, wykorzystywany do prezentacji równowagi zawodników. Tradycyjny strój akrobatów, zgodnie z tradycją jogi, ogranicza się jedynie do szortów lub pełnych majtek z przepaską na biodra. Dla lepszej przyczepności, zawodnicy ćwiczą na bosaka. Co ciekawe, aby uniknąć otarć podczas ćwiczeń, sportowcy przed treningami często nacierają pale olejkiem rycynowym. Więcej możecie przeczytać tu http://www.national-geographic.pl/blogi/archiwum/mallakhamb-czyli-w-poszukiwaniu-korzeni-pole-dance
Od razu zostałem zgarnięty do mistrza i przewodniczącego tego zgromadzenia pan Udaya V. Deshpande. Wymieniliśmy się wizytówkami, przedstawiłem ksero z artykułami o mnie, więc droga do robienia zdjęć była otwarta. Część sali zajęta była przez starszych mężczyzn, którzy ćwiczyli jogę, a w pozostałej części ćwiczyli lekkoatleci. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ja też musiałem włączyć się do ćwiczeń, co nie było takie proste. Jak na pierwszy raz myślę, że plamy nie dałem. Na pewno fajne ćwiczenia ogólnorozwojowe, a dla mających problemy z kręgosłupem zalecane. Zostałem wpisany na komputerową listę jako 7 odwiedzający z Polski
Po wizycie w Psysiacal Education Institution udałem się do Ghobi Ghat, bo przecież to atrakcja, ale którą już z Księżniczką oglądaliśmy. Wejście na teren pralni obstawione i trzeba pieniążka płacić. Zszedłem z ceny z 500 na 300 rupii, bo oczywiście namalowali sobie napis, że nie wolno fotek robić i nie można tego przeskoczyć. Płacić trzeba. Trafił mi się mieszkaniec tak fatalnie mówiący po angielsku, że tylko domyślałem się co chciał przekazać. Tour identyczny jak kilka lat temu, byle szybko do wyjścia. No ale zaliczone.
Dochodziła już 11 więc najwyższy czas był pakować manatki i uciekać do hotelu. Pierwsza część dnia zaliczona. Pali słońce...
Odsłony: 1765