Tokio day 1-3
Pogoda licha. W telepatrzydle zobaczyliśmy, że idzie jakiś tajfun na Japonię. Jutro powinno już się rozpogodzić, wicherek przemieszcza się już w stronę Pacyfiku.
Tokio to zupełnie inna bajka. Widać, że to duża metropolia i ludzie też już inni niż w Kyoto - ciągle się śpieszą. Chwilę odpoczynku znajdują w metrze, gdzie często dosypiają w czasie podróży lub korzystają z komórek. W metrze nie powinno się rozmawiać przez telefon i jak na taką ilość ludzi jest bardzo cicho.
Słabą pogodę rekompensujemy sobie sklepami. Zaatakowaliśmy domy towarowe z elektroniką na Akihabarze. Interesowały mnie przede wszystkim aparaty i bardzo się zawiodłem, tak asortymentem, jak i cenami. Żadna rewelacja. Większe wrażenie zrobił na nas salon gier. Na pierwszych trzech piętrach wszelkiego rodzaju maszyny do wyciągania gadżetów, a wyżej kolejne trzy poziomy, na których można pograć w gry zręcznościowe.
Tokyo day 3-4
Oprócz nowości wyjazdowych, jaką była wczesna pora naszego wyjścia z hostelu (5 rano) oraz podróży metrem, to reszta po staremu. To co robimy w porannych godzinach nam nie wychodzi. Gdy wychodziliśmy z hotelu pogoda była znośna, ale przy samym rynku mocno zaczęło wiać i do tego padać. Dotarliśmy pod główną bramę, gdzie pan wręczając nam mapkę marketu, poinformował że aukcja tuńczyka na którą tak wcześnie poderwaliśmy się z łóżeczek, dla turystów jest odwołana.
Tokyo day 5
Pierwszą atrakcją tego dnia miał być hyper-roller-coaster znajdujący się w Tokyo Dome City Attractions (czyli takie większe wesołe miasteczko w środku metropolii). Jak zapewne się domyślacie, pierwsze zadanie poszło nam jak w poprzednie dni - Closed. W styczniu był jakiś wypadek, powołano komisję do rozwiązania tej sprawy i może pod koniec roku otworzą. A tak w ogóle to trzęsienie ziemi było, więc turyści NO. Tak, mniej więcej, tłumaczyła się panienka z okienka miejscowej atrakcji. No i obeszliśmy się smakiem…
Tokyo day 5 Shibuya
Po spotkaniu z judokami pojechaliśmy na Shibuya, gdzie znajduje się jedno z najbardziej ruchliwych skrzyżowań na świecie. Wcześniej już tutaj byliśmy, ale w deszczu i wczesną porą nie było dużo przechodniów. Teraz też rekord nie padł, ale od biedy może być.
Spotkałem Amerykanina, który kręcił profesjonalną kamerą film dokumentalny dla mongolskiej tv. Jeszcze dzisiaj wylatywał do Ułan Bator. Zrobiłem mu pamiątkową fotkę. Ech, ludzie to mają zajęcia...
People of The Sun
Po południu postanowiliśmy pojechać na Takeshita Street, znajdującą się przy Harajuku Station. Kiedy Księżniczka zaatakowała sklep Daiso, największy obiekt z artykułami za 100 jenów, ja postanowiłem popstrykać przechodniów. W niedzielę spotykają się tutaj tzw. cosplay’e (costume play), którzy przebierają się za postacie z mangi, anime, gier wideo i filmów. Nam, niestety nie dane było zobaczyć tego zjawiska, ale myślę, że niektórzy przebierają się również w inne dni tygodnia…
Strona 1 z 2