jerozolima day 1 Erec Israel
No to jesteśmy.... Podróż poszła dosyć sprawnie, ale niektórzy musza teraz odsypiać. Lot do Frankfurtu bez opóźnień, a dwie godziny do samolotu do Izraela starczyło w zupełności. Lotnisko spore (trzecie w Europie, po Londynie i Paryżu) i dobrze że mieliśmy ten sam terminal, bo i tak się nachodziliśmy.
Jerozolima day 1 Wailing Wall
Po zwiedzeniu Bazyliki Grobu Pańskiego udaliśmy się na żydowski kwartał Starego Miasta. Klimat zupełnie inny od części arabskiej, wszystko uporządkowane i znacznie ciszej. Cała dzielnica została odbudowana po 1967, kiedy to w wyniku wojny sześciodniowej Izrael przejął kontrolę nad całą Jerozolimą.
jerozolima day 2
Około 5 rano obudził nas niepokojący dźwięk. Jak się po chwili zorientowałem, był to głos męski i dochodził z ulicy. Wczoraj widzieliśmy wieżyczkę meczetu, ale było spokojnie. No, ale skoro jest piątek to muezin musi nawoływać z minaretu wiernych do modlitwy, a mieszkając w dzielnicy muzułmańskiej nie powinno to być dla nikogo zaskoczeniem. Poszliśmy dalej spać....
Dzisiejszy dzień zarezerwowaliśmy na Górę Oliwna. Nie będę teraz się rozpisywał, które święte miejsca odwiedziliśmy, bo w przewodniku wszystko jest, a miałbym trudności z wymieniem ich chronologicznie.
Bethlehem day 3
Dzień zaczął się dość nieoczekiwanie, bo deszcz zaczął stukać o szyby. Nie będę już wspominał o muezinie, bo traktujemy go, jako pierwsze wezwanie do wstawania, więc dalej można spać. Śniadanko jak zwykle pyszne, ale ten deszcz. Amerykański satelita prorokował dobra pogodę, a my bez pomysłu na dzień. Padło na Betlejem i niebo się rozstąpiło. Przed samym wyjściem z hotelu przestało padać, a jak się później okazało można było opalać się w słońku...
Jerusalem day 4
Prognoza pogody na dzisiejszy dzień jasno wskazywała, ze warunki do zwiedzania będą najgorsze z całego wyjazdu. Miał być shower i był. Deszcz lał przez cały dzień, a do tego doszedł silny wiatr. Zaplanowaliśmy więc zwiedzanie pod dachem, ale i tak nam się dostało.
Wychodzić z hotelu w taka pompę zupełnie nam się nie chciało, a do pierwszego obiektu był kawał drogi. Zrezygnowaliśmy więc z transportu publicznego, bo do przystanku mielibyśmy godzinę drogi, i "na bogato" pojechaliśmy taxi. Koszt dojazdu do parlamentu to 50 NIS, ale ze primo - daleko, secundo - nawałnica, to warto było. Kneset musiałem zwiedzić, biorąc pod uwagę zarówno zainteresowania jak i pracę. Na wstępie kazano nam spakować wszystko w dwie duże torby, które oddaliśmy do depozytu.
Hebron day 5
Wycieczkę do Hebronu zaplanowaliśmy przez biuro, czyli tak na prawdę wszystko za nas zrobiono. O umówionej godzinie przyjechał po nas kierowca i podjechaliśmy po resztę grupy. Miało być razem 7 osób, ale stawiło się na miejscu zbiórki tylko starsze małżeństwo ze Szwecji. Wycieczka razem kosztowała nas 300 NIS, ale biorąc pod uwagę to co widzieliśmy warta była swojej ceny. 35 km podróż nie była uciążliwa i wjechaliśmy na teren Autonomii Palestyńskiej tym samym przejściem granicznym jak poprzednio, również bez żadnych kontroli. Po drodze pogoda zupełnie się popsuła. Miejscami wyglądało to tak, jakbyśmy wjeżdżali w chmurę i deszcz padał nawet z dołu. Takie załamania pogody przeszliśmy kilka razy w ciągu dnia, ale przechadzka ulicami Hebronu na szczęście odbyła się bez opadów.
Jerusalem day 6
Dzisiejszy dzień poświeciliśmy tylko na Stare Miasto. Nie wiem czy zobaczymy wszystko do wyjazdu, bo jak się okazuje miejsc godnych zobaczenia jest wiele. Najbardziej charakterystyczny punkt w Jerozolimie, czyli Kopula na Skale, jest jednym z najczęściej fotografowanych miejsc na ziemi, i ja w swoich zbiorach uzbierałem jej już kilkadziesiąt fotek. Kilkukrotnie dochodziliśmy już do Wzgórza Świątynnego, ale za każdym razem byliśmy zatrzymywani przez izraelskich żołnierzy. Jak się okazało, zwiedzanie udostępnione jest za darmo w godzinach 7.30 - 10.00 i teraz postanowiliśmy zacząć od tego dzień. Wejście dla niewiernych znajduje się przy Ścianie Płaczu i wiedzie do niego charakterystyczny drewniany podest, widoczny na fotografiach spod Ściany. Pogoda była wymarzona do robienia zdjęć, zachmurzenie duże, czasami umiarkowane i przebłyski słońca. Szkoda tylko, ze później zaczęło padać, ale to na szczęście nie był Shower.
Massada - Dead Sea day 7
Kończąc ciężki tydzień, należało troszkę odpocząć. Wycieczka z biura ma ta zaletę, ze nie trzeba się o nic martwic i nic planować. W busiku, który po nas przyjechał, było już sześć osób. Oprócz znanych nam szwedów, starsza para anglików, dziewczyna z Kanady i samotny starszy Amerykanin. Zajęliśmy miejsca na końcu i gdy rozsiedliśmy się wygodnie, wyruszyliśmy. Pierwszy punkt programu, Qumran, nie był zbyt interesujący. Rękopisy, które tutaj znaleziono w latach 1947-1956, to zbiór dokumentów spisanych po hebrajsku, aramejsku i grecku. Wszystko odkryte w 11 grotach i główna atrakcja jest właśnie widok na nie. Nie można oczywiście wchodzić do nich do środka, ale widoczek na potężne wzniesienia i na Morze Martwe naprawdę uroczy. Dobrze, ze zaczęliśmy od tego miejsca, bo później było coraz lepiej. Udaliśmy się w kierunku Masady.
Jerusalem day 8
Postanowiliśmy spenetrować inne tereny niż Stare Miasto, więc udaliśmy się w północne rejony Centrum. Na początek rynek Yehuda Market. W przewodniku opisali, ze super i warto to zobaczyć, jednak na nas nie zrobił większego wrażenia. Zadaszona hala z kramikami, na którym odbywa się handel wszystkim co można skonsumować. Krótki spacerek i wypicie kawki w kawiarni zupełnie wystarczył.
Jerusalem end
Ostatni dzień w Jerozolimie nie będzie przeze mnie mile wspominany. Nie dość że pogoda nie sprzyjała wędrówce, to dopadło mnie jakieś choróbsko.
Poszliśmy na Stare Miasto zrobić ostatnie zakupy. Po drodze mijaliśmy blokady policyjne. W poprzedni piątek policja obstawiała Stare Miasto, ale nie na taką skalę. Wydarzenia w sąsiednim Egipcie nie wpływają korzystnie na nastroje wśród muzułmanów zamieszkujących Erec Izrael i dlatego postawiono w stan gotowości znaczne siły policyjno-wojskowe. Na piątkową modlitwę na Wzgórze Świątynne wpuszczani byli tylko mężczyźni powyżej 50 roku życia. Ja nie miałem problemu, bo jednak wyglądałem na turystę i bez problemów nas przepuszczano. Gdyby nie moje złe samopoczucie, pewnie jakieś zdjęcia bym zrobił, a tak to niestety....