Nasik day 19
Głównym zadaniem na poranek było wypłacenie pieniędzy z bankomatu, bo rezerwa już się zapaliła, a i za hotel pewnie też będą już ścigać. Wyszedłem z hotelu, pozdrowiłem pana który sprzedaje mi wodę, następnie szefa cukierni gdzie zjadłem wczoraj kolację, pomachałem do szefa knajpy gdzie wiedzą jaki jem ryż, przywitałem się z Dziadziem, który otwierał własnie swoją sklepo-przychodnię i powitałem chłopaków w knajpce przy rzece. Tutaj zamówiłem na śniadanie to samo co ostatnio. Zasmakował mi czaj, ale raczej do kawy nie wrócę.
Dzisiaj kurs na stare miasto, kilometry trzeba zrobić. Po 2 godzinach wyszedłem na salę, gdzie podobno ćwiczą kusti. Wszedłem do środka. Faktycznie akhara, czyli miejsce do treningu jest, ale to maleństwo w porównaniu z tą, którą widziałem w Kolhapur. Słupy do ćwiczenia Mallakhamb też są, ale nikt nie ćwiczy. Może wieczorem coś się dzieje. Plus całej wyprawy był taki, że mają siłownie i mogłem sobie trochę poćwiczyć. Sprzęt bardzo toporny, ale najważniejsze że spełnia swoje zadania. Spociłem się niemiłosiernie, a i kondycja po miesiącu niedojadania słaba.
Czas był już odpowiedni, żeby pojechać do Citi banku. Wziąłem tuk-tuka, i całą podróż oceniliśmy na 150 rupii. Trochę drogo, ale to 5 km drogi, a i tak zawsze biorą 50, więc pomyślałem że dużo nie przepłacę. Szlag człowieka może trafić z tymi ich bankomatami. Poprzednio z Milindem czekaliśmy na restart systemu, żeby wypłacic pieniądzę, a teraz w ogóle bankomat zdechł. Pytam się pani czy mogę wypłacić w placówcę. Nie, bo konto założone w Polsce. I to ma być międzynarodowa firma. Tragedia. Pani poinformowała mnie, że moge wypłacić w innym bankomacie z logo MasterCard. Tak jak bym tego nie wiedział. Czyli 150 poszło w błoto. Wróciłem pod hotel. Pierwszy bankomat bez loga MC, więc nie podchodzę. Znajduję kolejny, też jakiś no-name, nie ryzykuję. Obok patrzę, że jest bank. Wchodzę w środku tylko wpłatomat, więc pytam panienki, gdzie jest ATM machine. Mówi, że na zewnątrz. W miejscu z napisem ATM rolety opuszczone i widać że od jakiegoś już czasu. Stanąłem i śmiać mi się chciało. Jak oni funkcjonują. Tylko widzą swój czubek nosa. Tragedia. Chłopak, który był w banku informuje mnie, że obok jest też bank i żebym tam poszedł. No faktycznie jest ATM, jest ochrona, myślę dobra, atakuję. W środku karteczka powieszona, że tylko banknoty 100 rupii. A ja chcę wypłacic 10 000. Gdzie ja te rupiecie poupycham.... W sandałach przyszedłem, ale skarpet dzisiaj nie zakładałem. Zrezygnowałem. Dałem znać Milindowi. Ma przyjechać dzisiaj do mnie, więc poszukamy bankomatu, bo wypłacenie pieniędzy to nie taka prosta sprawa jakby się wydawało.
W hotelu już pytają się o zapłatę. A posprzątać pokoju to nie ma komu. Jak się meldowałem, pan powiedział, że sprzątanie do 12. Wczoraj wychodząc powiedziałem, żeby posprzątali. Po powrocie z Trimbaku nic nie ruszone. Dzisiaj wychodzę, mówię, że nie wrócę przed 12, więc niech sprzątną, tym bardziej, że pustych butelek mi już sporo przybyło. Oczywiście nie sprzątnięte.... Bez komentarza.
Odsłony: 2011