Copyright 2015 Tomasz Wyrwas. All rights reserved

Kushti

Opublikowano: piątek, 25 styczeń 2013

IMG 2228Większość państw azjatyckich ma swój tradycyjny styl zapasów. Hindusi swoją odmianę nazywają Kushti. Można również spotkać się z inną nazwą, Pehlwani, zwłaszcza na północy kraju. Nazwa ta wywodzi się z Królestwa Partów, czyli państwa na terenie starożytnego Iranu, istniejącego od ok. 238 p.n.e. do 226 n.e. Największe znaczenie dla rozpowszechnienia się tego stylu walki było podbicie Półwyspu Indyjskiego przez potomków Czyngis-chana i założeniu państwa Wielkich Mogołów w XVII wieku. Do dzisiaj walki można podziwiać na terenie Afganistanu, Pakistanu, Indii i Bangladeszu.

 

Centralne miejsce w tym sporcie zajmuje Akhara, w sanskrycie oznaczająca dosłownie "arenę do zapasów", gdzie dwóch zawodników na piaszczystej arenie stara się położyć przeciwnika na plecy i tym samym udowodnić swoją wyższość nad nim.

Droga do mistrzostwa nie jest prosta. Trening przeprowadza się dwa razy dziennie. Dzisiaj można uznać, że „przed pracą” i „po pracy”. Większość zapaśników musi ciężko pracować dodatkowo w ciągu dnia, aby wyżywić swoje rodziny. W dzisiejszych czasach zawodnicy kushti nie szczycą się takim prestiżem jak jeszcze pół wieku temu. Wpływy naszej cywilizacji, w tym mała „medialność” tego sportu oraz brak finansowania ze strony rządu sprawia, że dzisiaj znaczenie słowa akhara bliższe jest naszemu określeniu „siłownia”.

Obowiązkiem ćwiczących jest dbanie o dietę, na którą składają się mleko, migdały, klarowane masło, jajka oraz chapati oraz prowadzić przykładny tryb życia - bez wszelkiego rodzaju używek. Wszystko to ma na celu dążenie do doskonałości zarówno w sferze fizycznej jak i psychicznej.

Trening siłowy jest bardzo ciężki, począwszy od ręcznego spulchnienia gleby areny, poprzez wspinaczkę na linie, ćwiczenia z hantlami i kompilacji przysiadów z pompkami. To wszystko oczywiście tylko rozgrzewka do o wiele bardziej męczącej walki z przeciwnikiem.

Udało nam się odnaleźć dwie akhary w Varanasi. O pierwszej z nich poniżej, natomiast relacja z pobytu w drugiej będzie później.

Odnalezienie pierwszej akhary nie było trudnym zadaniem, ale i tak zrobiliśmy trzy podejścia. Namiar łatwo było znaleźć w internecie, gdyż znajduje się blisko Tulsi Ghat. Za pierwszym razem udało nam się (z drobną pomocą napotkanego kierowcy rikszy) znaleźć miejsce, a że byliśmy w samo południe po ćwiczących nie było ani śladu. Wróciliśmy tam po południu i trafiliśmy na końcówkę ćwiczeń miejscowego atlety. Towarzyszył mu mistrz jogi, którego umiejętności doceniłem dopiero po przeglądaniu zdjęć na komputerze. Obydwaj bardzo sympatyczni, chętni do pozowania, ale nie zobaczyliśmy pokazu walki. Umówiliśmy się na następny dzień z samego rana, gdzie jak nas zapewniono powinno być ok. 20 ćwiczących.

IMG 2139

IMG 2142

IMG 2143

IMG 2148

IMG 2144

Zameldowaliśmy się w umówionym miejscu przed godziną 9, razem z pierwszym zawodnikiem. Z uwagi na porę zimową oraz niską temperaturę treningi odbywają się później i niestety uczestniczy w nich mała ilość osób. Przewinęło się w sumie może z osiem osób i tylko dwóch śmiałków chętnych było zmagać się na ubitej ziemi. Na początku dość sceptycznie podchodzili do naszej obecności, pytając się czy robimy zdjęcia do jakiejś gazety, bo raczej są temu przeciwni. Chcąc nawiązać nić porozumienia pokazałem zdjęcia zrobione poprzedniego dnia w tym miejscu i jakie było moje zdziwienie, kiedy po obejrzeniu fotografii stwierdzili, że nie znają tych osób…

Po pewnym czasie jednak oswoili się z obcymi i nawet Guru kazał robić sobie pamiątkowe fotki. Umówiłem się z chłopakami, że prześlę im zdjęcia już wywołane (mamy adres), bo nie mają maila i z Internetu też nie korzystają. Tutaj zaskoczyli nas po raz drugi.

IMG 2156

IMG 2160

IMG 2171

IMG 2175

IMG 2178

IMG 2181

IMG 2190

IMG 2195

IMG 2201

IMG 2208

IMG 2217

IMG 2228

IMG 2231

IMG 2232

IMG 2259

IMG 2234

IMG 2235

IMG 2239

IMG 2245

IMG 2253

IMG 2262

{jcomments on}

Odsłony: 4090