Copyright 2015 Tomasz Wyrwas. All rights reserved

Asilah

Opublikowano: sobota, 28 lipiec 2012

IMG_0634

Podróż do Asilah odbyliśmy dość nietypowo, bo grand taxi. Chefchaouen położony jest w górach, więc kolej nie dociera, a dworzec autobusowy miejscowości to istna „ostatnia stacja rezygnacja”. Kilka połączeń na dzień, więc dopasować rozkład do własnych wymagań jest trudno, tym bardziej, że do Asilah nie ma bezpośredniego połączenia. Grand taxi to większe taksówki, najczęściej mercedesy zabierające 6 osób i kursujące na dłuższych trasach. Hotelowy szef powiedział nam, że taksówka powinna kosztować ok 700 DRH.

Idąc na postój zauważyliśmy dziewczynę z plecakiem. Zażartowałem, że powinniśmy iść za nią, bo wygląda, jakby wiedziała gdzie idzie. I to był strzał w dziesiątkę.Kelly, obywatelka Wielkiej Brytanii, również jechała do Asilah, więc mieliśmy osobę do podziału kosztów podróży. Utargowaliśmy cenę na 640 (dobrze się dzieliło na 4) i ruszyliśmy w trasę. Kierowca nie znał angielskiego, ale Kelly dogadywała się z nim po hiszpańsku. Po drodze pokazał nam gdzie mieszka, zaprezentował swoją fotkę przy wodospadzie i kilka razy pokazywał wzgórza na których rosła marihuana, najważniejszy towar eksportowy gór Rif.

Po przyjeździe na miejsce rozstaliśmy się z Kelly, która zagadnięta przez dwóch arabów w prześcieradłach postanowiła skorzystać z ich oferty. My nie lubimy przepłacać, więc zrzuciliśmy plecaki w najbliższej knajpie i dziewczyny poszły szukać noclegu.

Zajęło im to trochę czasu, ale efektywnie go wykorzystały.  Pokój w hotelu Azayla, bardzo przestronny i koszt najniższy w całej wyprawie, bo 300 za noc. Zastanawialiśmy się, gdzie jest haczyk, ale widocznie ramadan spowodował mniejszą ilość niż zazwyczaj turystów i ceny poszły w dół.

Ostatnie trzy dni to istne lenistwo, porównywalne do wakacji nad Bałtykiem. Śpimy do 10, później idziemy nad Ocean, i jedyne czym się martwimy, to tym, co dzisiaj zamówimy do jedzenia w knajpie. Luz maksymalny. Ramadan bardzo nam odpowiada, bo turystów mało, a i styczność z Arabami jest mniejsza bo albo śpią, albo jedzą.

Jutro jedziemy już do Casablanki, samolot mamy po północy, więc chcemy jeszcze przynajmniej zobaczyć słynny meczet  Hassana II, który, o dziwo, udostępniony jest zwiedzającym.

 

Odsłony: 2547