Agra
Trafilismy do Agry. Przecież Indie kojarzą się przede wszystkim z Tadż Mahal, więc nie można było tej atrakcji sobie darować. Oprócz Tadź trzeba również zobaczyć Czerwony fort, Itmad-Ud-Daulah czyli mały Tadż Mahal. Ja najmilej będę wspominał wizytę w meczecie Jama Masjid, w którym zrobiliśmy trochę zamieszania w Madresie w czasie nauki Koranu. Kiedyś może większy opis, teraz tylko najważniejsze wiadomości z wiki.
Jaipur Monkey Thieves
Ewakuacja z Bikaneru. Tuk-tuka mieliśmy umówionego i bardzo dobrze, bo pod hotelem żaden nie stał. Pociąg marki western już na nas czekał. Na naszych miejscach leżała rodzinka z dzieckiem, więc siedliśmy na pierwszych wolnych siedzeniach. Brud niemiłosierny, pociąg bez szyb, a wiatr zawiewał cały czas piach z pustyni. Wczoraj czytałem gazetę, w której gospodyni domowa wypowiadała się, że ma dużo sprzątania spowodowanego wiejącym wiatrem i z utęsknieniem czekają na deszcz. Taka mała wzmianka z lokalnej prasy.... Po 7 godzinnej jeździe wyglądaliśmy jak piaskowe dziadki.
Jaipur - dzień drugi
Dzisiaj wynajęliśmy samochód i pojechaliśmy zwiedzać forty. Do najsłynniejszego fortu Amber można wjechać na słoniach, ale że my stronimy od zwierzaków, więc sobie darowaliśmy tę atrakcję. Nie wyglądało to zbyt zachęcająco. Krótki podjazd, a słonie mało umalowane. Żeby tylko wyciągnąć kasę od turystów. Same forty warte zobaczenie, ale bez szału, zobaczyć dwa i spokój na całe Indie. Podjechaliśmy później w kilka miejsc, które leżą z dala od centrum, żeby jutro skupić się tylko na starym mieście. To ostatnia rzecz jaka mamy do zaliczenia w Jaipurze, wiec będzie można w końcu się wyspać.
Varanasi dzień pierwszy
Dotarliśmy do Varanasi. Podróż pociągiem trwała 14 godzin i przenieśliśmy się 640 km na południe. Kończąc nasz pobyt w Agrze załapaliśmy się na zamieszki. Jadąc Tuk-tukiem na dworzec musieliśmy przedzierać się przez tłum, który opanował wąskie uliczki pod Taj Mahal, a później oddział policji w hełmach na głowie z plastikowymi przyłbicami i oczywiście z solidnymi gumowymi pałami. Dreszczyk emocji był. W pociągu jechaliśmy z hinduskim VIP-em. Nie wiemy kto to był, ale sądząc po reakcji pasażerów, którzy całowali gościa po rękach i kłaniali się w pas, musiał to być ktoś ważny. Facet podróżował z solidną obstawą, żołnierz z karabinem spał na łóżku obok, a kilku pozostałych wojskowych obstawiało wejście do wagonu. Kładąc się spać, pomyślałem sobie, że na pewno nas nie okradną, ale miałem nadzieję, że maoiści, którzy lubią wysadzić sobie pociąg od czasu do czasu nic do niego nie mają.....
Varanasi dzień drugi
Będąc w Varanasi koniecznie trzeba ruszyć przed wschodem słońca na rejs po Gandze. Formalności załatwialiśmy w hotelu i dopiero nad rzeką okazało się, że naszym przewodnikiem będzie 14 letni chłopak. Zarabia wożąc turystów i w ten sposób pomaga rodzinie, od kiedy zmarł ojciec. Podobno chodzi do szkoły, ale kilka godzin później spotkaliśmy go grającego w ulubioną dyscyplinę hindusów, czyli krykiet.
Varanasi dzień drugi puja
Wieczorem powtórnie poszliśmy na nocny spektakl pożegnania dnia. Tym razem już bez opadów deszczu. Zaskoczyli nas trochę, bo zorganizowali dwa pokazy w tym samym czasie. Nie wiemy czy wczorajszy pokaz był skromniejszy ze względu na deszcz, czy też ludzi było więcej.
Strona 2 z 2