Copyright 2015 Tomasz Wyrwas. All rights reserved

Varanasi dzień drugi

Opublikowano: czwartek, 22 lipiec 2010

IMG 5966

Będąc w Varanasi koniecznie trzeba ruszyć przed wschodem słońca na rejs po Gandze. Formalności załatwialiśmy w hotelu i dopiero nad rzeką okazało się, że naszym przewodnikiem będzie 14 letni chłopak. Zarabia wożąc turystów i w ten sposób pomaga rodzinie, od kiedy zmarł ojciec. Podobno chodzi do szkoły, ale kilka godzin później spotkaliśmy go grającego w ulubioną dyscyplinę hindusów, czyli krykiet.

Płynąc Gangą obserwowaliśmy poranną ablucję. Pielgrzymi najpierw modlą się, aby póżniej stojąc do pasa w wodzie moczą głowę. Oczyszczająca kąpiel kończy się dokładnym wymyciem całego ciała.

Po skończonym rejsie postanowiliśmy pospacerować po Ghatach. Z dwóch kierunków wybraliśmy ten, gdzie nie widać było żadnego turysty. Ogólnie mało ludzi napotkaliśmy, co jak na Indie jest dość dużym wyczynem. Miejscowa ludność zajęta była wykorzystaniem ekonomicznym rzeki - praniem. Zanieczyszcenie Gangi przekracze niewyobrażalnie wszelkie normy zanieczyszczenia, ale jeżeli kąpie się bydło, robi się pranie i myje się w wodzie, nie wspominając o wrzucaniu zwłok to trudno oczekiwać, żeby woda spełniała podstawowe kryteria czystości. Tutaj europejczyka nie obowiązuje powiedzenie "co cię nie zabije, to cię wzmocni".

Byliśmy na ghacie gdzie palone są ciała (w sumie są 2). Obowiazuje zakaz fotografowania i nawet z łódki nie można było filmować ani robić zdjęć (dobrze jest mieć tele). Zakaz jest oczywiście tylko po to, aby ściągnać z maszynki z pieniędzmi, czyli białych turystów, wiecej kasy. Przyplątało się do nas 2 gości, ktorzy "chętnie pokaża gdzie można robic zdjęcia". Wystartowali z 1000 rupii (a co my Martyna z national geographic?), a skończyło się na ujęciu za 50 rupii. One foto.....

W hotelu poznaliśmy parę z Krakowa, którzy z racji tego ze siedzieli w Varanasi dwa dni, opowiedzieli nam swoje doswiadczenia. Przede wszystkim nie podawać ręki hindusowi. Po podaniu ręki następuje rozpoczęcie masażu, a zanim czlowiek sie zorientuje, ma juz robiony masaż całej głowy. No i rączka po kasę automatycznie zostaje wyciągnięta. Próbowano na mnie tego numeru, ale byłem ostrożny, więc nie dałem się nabrać. Przynajmniej na tym nas nie ograbili. Zdjęcie Baby, czyli Sadhu - świętego czlowieka, oczywiście za opłatą. Zrobiłem jednego za Das (10) rupii, czyli normalna cena i nawet trzeba zapłacić, bo muszą z czegoś żyć. Cena kolejnego, który żebrał z miseczka wynosila 20, ja zacząłem od 5 na ktorą się nie zgodził, to doszedlem do wniosku ze nic mu nie dam. Zachodni turyści zepsuli tu zupelnie rynek foto, przyzwyczajając ich do dojenia białego człowieka.

Wieczorem powtórnie poszliśmy na nocny spektakl pożegnania dnia.

 

Odsłony: 3264