Szkolna wizytacja
Słów kilka o wizytacji w miejscowej szkole. Przechadzając się po Tapovan (przedmieścia Nasiku), gdzie przygotowywano boksy dla pielgrzymów, spotkałem dwóch sympatycznych dziennikarzy z lokalnego oddziału Maharashtra Times. Dużego wyboru nie mieli, bo zagraniczniaków jeszcze nie dowieźli i opanowałem rynek w 100% (dopiero pod koniec mojego pobytu spotkałem parę z Australii).
Arvind, z którym mam kontakt do dzisiaj, słabo włada językiem Shakespeara, gorzej ode mnie, więc tak naprawdę musiałem sam przeprowadzić ze sobą wywiad. A po co, a dlaczego, jak mi się podoba itp. Notatka ukazała się 2 dni później i zainteresowała dyrektora zespołu szkół, który zaprosił mnie do zwiedzenia szkoły i opowiedzenia o swoim egzotycznym kraju.
Przyjęty zostałem przez radę nadzorczą Panchavati Education Society school bardzo serdecznie. W zespole szkół uczy się ok 3000 uczniów, od 5-letnich maluchów do młodzieży wchodzących już w dorosłość. Ja musiałem w najstarszej klasie opowiedzieć o Polsce, o historii naszego kraju oraz trochę o swojej skromnej osobie. Młodzież interesowało jak ja odbieram Indie, a gdy powiedziałem, że na lekcjach opowiadam swoim uczniom o Gandhim, to byli zachwyceni. Na koniec dostałem gorące brawa, więc chyba nie tak źle mi poszło. Odnośnie systemu edukacyjnego w Indiach już pisałem, więc nie ma sensu powielać informacji. To co rzucało się w oczy, to duża ilość osób w klasach, która dochodziła do 60 osób. Dyrektor mówił, że codziennie dochodzi 3-4 dzieci. Nauczyciele nie muszą martwić się o pracę.
Zajęcia z w-f. Po prostu Joga.
Klasa biologiczno-chemiczna.
Biblioteka
Zajęcia komputerowe. Prowadząca miała do współpracy dwie panie wpomagające.